Archiwum

Co producenci lekarstw obniżających poziom cholesterolu za wszelką cenę starają się przed Wami ukryć!

Poniższe fakty o lekarstwach obniżających poziom cholesterolu zostały podane na corocznym spotkaniu amerykańskiej organizacji d/s chorób serca.

  1. W przypadku większości pacjentów lekarstwa te nie działają! Alarmujące studium na 5617 pacjentach pobierających te lekarstwa wykazało, że u 62% nie został osiągnięty zamierzony skutek.
  2. Działania uboczne są zastraszające. Należą do nich m. in. uszkodzenia wątroby, skurcze mięśni, nudności, zgaga i wypadanie włosów. Czy nie jest to zbyt wysoka cena płacona za coś, co nie działa?
  3. Lekarstwa przeciwko cholesterolowi obniżają sprawność umysłową! Lekarze badający dorosłych pobierających te lekarstwa stwierdzili, że te preparaty dosłownie ogłupiały ich pacjentów! Po sześciomiesięcznym przyjmowaniu lekarstw, studium wykazało znaczne obniżenie się ostrości myśli i zdolności koncentracji.

Czy słyszeliście o tym?

Najprawdopodobniej nie. I to z bardzo istotnego powodu. Producenci tych farmaceutyków zbijają majątek na tych skrajnie drogich lekarstwach. Nie zarabiają natomiast ani grosza na preparatach naturalnych i dlatego nie są wcale zainteresowani poinformowaniem użytkowników o tych faktach.

Firmy farmaceutyczne zarówno w USA jak i w Europie mają olbrzymią władzę i są wpływowe politycznie. Możecie być pewni, że przemysł farmaceutyczny wykorzysta swą siłę, aby w dalszym ciągu „chronić” Was przed dowiedzeniem się o tym.

Zbyt wiele śmiertelnych ofiar lekarstw

Artykuł pod tym tytułem ukazał się 26. sierpnia 2003 w bremeńskim dzienniku „Weser Kurier”.

W obliczu tysięcy śmiertelnych ofiar lekarstw rocznie nasila się krytyka luk w wykształceniu lekarzy i programu studiów odbiegającego od praktycznej rzeczywistości. Farmakologia kliniczna jest przy tym zbytnio zaniedbana, powiedział wczoraj Jürgen Frölich, badacz środków farmaceutycznych z Medycznej Szkoły Wyższej w Hanowerze (MHH). Skutki uboczne lekarstw powodują według niego 58000 ofiar śmiertelnych na niemieckich stacjach internistycznych.

Frölich stwierdza, że farmakologiczne umiejętności lekarzy są niewystarczające... Lekarstwa są o wiele częstszą przyczyną śmierci, niż dotąd zakładaliśmy, powiedział kierownik Instytutu Klinicznej Farmakologii na MHH...

Farmakolodzy wskazują, że korzyść i ryzyko każdego lekarstwa powinny być dokładnie rozważone. Nie ma skutecznych i pozbawionych ujemnych skutków ubocznych lekarstw.”                                                                                                                powrót

Progesteron

Miliony kobiet biorą estrogeny wierząc, że przedłużą one młodość i zaoszczędzą im symptomów przekwitania.

Dla amerykańskiego lekarza, doktora Johna R. Lee, takie przedstawianie sprawy przez przemysł farmaceutyczny jest tylko mitem. Na podstawie doświadczeń dziesiątek lat badań uważa on, że to wcale nie niedobór estrogenów jest przyczyną wielu dolegliwości w okresie przed i postklimakterycznym, lecz brak progesteronu.

Medycyna akademicka twierdzi stereotypowo, że produkcja estrogenu dramatycznie spada pod czas przekwitania, powodując dolegliwości klimakteryczne, np. zanik kości (osteoporozę), problemy z sercem, uderzenia gorąca, wrażliwość psychiczną czy depresje. Dlatego właśnie – tak się twierdzi – dolegliwości te można osłabić lub całkiem wyeliminować poprzez podawanie estrogenów.

To twierdzenie ignoruje jednak pewne ważne i znane fakty: Produkcja estrogenu zmniejsza się podczas menopauzy, lecz pewne jego ilości są w dalszym ciągu wytwarzane w komórkach tłuszczowych, nadnerczach, mięśniach, w wątrobie i w mózgu. To produkcja innego kobiecego hormonu, progesteronu, spada gwałtownie prawie do zera. Jednak tylko niewielu naukowców zadało sobie pytanie, czy może właśnie progesteron jest tym hormonem, którego potrzebują kobiety.

Doktor Lee i coraz więcej kobiet i ginekologów (szczególnie w USA i w Anglii) twierdzą dzisiaj: Nie brak estrogenu powoduje te problemy lecz niedobór progesteronu – hormonu ciałka żółtego, produkowanego w jajnikach w drugiej połowie cyklu kobiecego. W przypadku braku owulacji lub gdy faza produkcji jest za krótka (jak to się zdarza w okresie przekwitania), dochodzi do dominacji estrogenu nad progesteronem. Progesteron nie moze już wypełniać swojego zadania: utrzymania równiowagi w stosunku do estrogenu.

Problem nasila się jeszcze dodatkowo z powodu tzw. obcych estrogenów, chemicznych substancji ze środowiska, zachowujących się jak estrogeny, np. substzancji odpadowych przemysłu produkującego tworzywa sztuczne. Mogą to być jednak również preparaty hormonalne czy pigułki antykoncepcyjne, które dostały się do obiegu wody pitnej. Powodują one wszystkie wzmocnienie dominacji estrogenu.

Gwoli wyjaśnienia należy od razu powiedzieć, że pod pojęciem progesteronu nie rozumiemy tutaj faktycznego ludzkiego hormonu lecz biologicznie identyczną substancję, to znaczy progesteron o strukturze molekularnej odpowiadającej hormonowi produkowanemu przez organizm. Takie rośliny jak korzeń yams czy niepokalanek mnisi (Agnus castus) zawierają sterol diosgeninę, z której na drodze prostej przemiany chemicznej powstaje „naturalny“ progesteron. Okazało się, że organizm najłatwiej przyjmuje ten hormon poprzez skórę i dlatego jest on głównie oferowany w postaci kremu lub żelu.

Badania doktora Lee wykazaly, że progesteron ma wiele dodatnich właściwości: chroni kobiety przed rakiem macicy i piersi, przed guzami w piersiach, zapobiega chorobom serca, podnosi wilgotność skóry, dziala antydepresyjnie i wspaniale pomaga przy syndromie napięcia przedmenstrualnego. Tysiące kobiet donosiło, że poprzez stosowanie progesteronu zrzuciły zbędne kilogramy, mają więcej energii i podniosło się ich libido.

Innym ważnym czynnikiem jest zapobieganie osteoporozie: progesteron powoduje znaczne zwiększenie się gęstości kości: u pacjentek doktora Lee typowy był wzrost o 10% w pierwszym roku i 3-5% w następnych latach.

W przeciwieństwie do tego, dominacja estrogenu wywołuje takie symptomy jak depresja, bezsenność, mocne i nieregularne krwawienia, zmniejszenie sie pociągu płciowego, bóle głowy, zbieranie się wody, drażliwość piersi, tycie, syndrom napięcie przedmiesiączkowego, rozdrażnienie. Uważa się dzisiaj, że nadmiar estrogenu znacznie zwiększa ryzyko raka macicy i piersi. Trzydziestoletnie badania przeprowadzone na John-Hopkins-University (USA) wykazały, że kobiety z niskim poziomem progesteronu 5,4 raza częściej chorowały na raka piersi i 10 razy częściej umierały na różne odmiany nowotworu.

Automatycznie nasuwa się pytanie, dlaczego ten progesteron jest tak mało znany. Odpowiedź jest prosta: ponieważ przemysł farmaceutyczny nie może tu zgłosić patentu, ewentualne zyski są widocznie zbyt niskie.

Mit estrogenu

Kobiecy hormon – estrogen – urósł do rangi mitu. Większość kobiet i ich ginekologów uwaza, że są dzięki niemu bardziej sexy, że odmładza skórę, zapobiega uderzeniom gorąca i depresjom, obniża do połowy ryzyko zawału i chroni je przed osteoporozą.

W zasadzie prawie nic z tego nie jest prawdą.

Czasopismo "What Doctors Don't Tell You" (Czego lekarze Ci nie mówią) donosło niedawno (rocznik 4, nr 19): “Uważamy, że przyszłe generacje będą sobie przypominać o HTZ (hormonalna terapia zastępcza) jako o jednym z największych partactw stulecia... wszystko, co oferuje nam HTZ to lista potencjalnych, fatalnych skutków ubocznych”.

Estrogen jest hormonem odpowiedzialnym za zmiany zachodzące w dziewczynce w okresie dojrzewania. Pod jego wplywem kształtują się ostatecznie jej organy płciowe, rosną piersi, pojawiają się kobiece zaokrąglenia i włosy łonowe. Od tego momentu estrogen w pierwszej połowie cyklu kobiecego, w oczekiwaniu na zapłodnione jajeczko, działa pobudzająco na produkcję błon śluzowych macicy. Oprócz tego wspiera wzrost i nawilgotnianie błon śluzowych pochwy.

To pobudzające działanie estrogenu pomaga wytłumaczyć, dlaczego – w nadmiarze – jest tak toksyczny. Stymulując tkanki piersi zwiększa ryzyko powstania nowotworu. To samo dotyczy też macicy.

Niektórzy badacze bagatelizują te fakty. Twierdzą, że niewielkie ryzyko powstania nowotworu należy przeciwstawić uzyskiwanej dzięki temu ochronie przed łamliwymi kośćmi. Ryzyko, jakie podejmuje kobieta pobierając estrogeny nie jest jednak nieznaczne i wynosi około 60% a prawdopodobieństwo raka macicy zwiększa się wręcz trzykrotnie!

Wątpliwa ochrona serca

Czy estrogen zmniejsza ryzyko kobiety zachorowania na serce? Od dawna wiadomo, że estrogen w pigułce antykoncepcyjnej powdyższa ryzyko choroby serca i naczyń wiencowych. W rzeczywistości ułatwia tworzenie się zakrzepów i zakłóca usuwania soli i wody, prowadząc do podwyższonego ciśnienia krwi.

Argument, że estrogen może uchronić kobiety od choroby serca bazuje na obserwacji, że obniża on poziom cholesterolu, co jednak nie oznacza jeszcze ochrony serca. W latach 60-tych badano, czy estrogen może uchronić mężczyzn przed atakiem serca. Eksperyment musiał być przerwany, ponieważ drastycznie wzrosła ilość ataków serca.

Estrogen zwiększa więc u kobiet ryzyko raka i – jak widać – nie ma wcale dodatniego dzialania na serce. Ale przynajmniej wiemy, że zapobiega osteoporozie, prawda? Niestety – i tego nie robi. Nowe studium, opublikowane w "New England Journal of Medicine" (14.paźdz. 1993), prowadzi do wniosku, że HTZ nie chroni kobiet przed osteoporozą. Tylko w przypadku kobiet, które stosują tę terapię dłużej niż 7 lat – co jest znacznie dłużej, niż zazwyczaj trwa taka kuracja u większości kobiet – stwierdzono spowolnienie rozrzedzania się kości i nawet te, które stosowały ją 10 lat i dłuzej nie były chronione przed złamaniami kości.

Progesteron spowalnia proces starzenia się skóry

Wiara, że estrogen odmladza skórę też okazała się być mitem. Już w 1965 roku naukowcy donosili, że estrogen powoduje, iż skóra staje się cieńsza. Według nich to właśnie progesteron odmladza skórę, czyniąc ją gładszą i bardziej nawilżoną.

Nie jest też prawdą – najwyżej urojeniem – że estrogen podnosi libido. U mężczyzn pociąg płciowy zależy od testosteronu. Teraz lekarze słyszą od pacjentek, że podniesienie poziomu progesteronu przywróciło im erotyczne uczucia.

A co z twierdzeniem, że estrogen przyczynia się do dobrego samopoczucia kobiety? Ponieważ ten hormon kojarzy nam się automatycznie z pojęciem “sexy” i “o la la”, być może właśnie to wpływa na poprawienie się samopoczucia kobiet? Być może jednak naprawdę tak działa. W każdym bądź razie pod jego wpływem ciało gromadzi więcej soli i wody, powodując obrzęki i nadwagę. Są to czynniki nie wpływające zazwyczaj na dobre samopoczucie. A gdy cialo jest obrzękłe, “puchnie” też mózg, co może łatwo doprowadzić do depresji.

Pomimo to estrogen ma też pewne zalety. Uderzenia gorąca, aczkolwiek nie spowodowane bezpośrednio przez jego niedobór, mogą być dzięki niemu eliminowane. Zazwyczaj pomaga jednak sam progesteron, tak że estrogen wcale nie musi być użyty. Estrogen może także pomóc w przypadku suchości pochwy, chociaż często skuteczny jest tu progesteron.

Na podstawie 15-letnich badań doktor Lee twierdzi, że wiele kobiet cierpi wlaśnie z nadmiaru estrogenu, co określa się mianem “dominacji estrogenu”.

Doktor Lee zaczął stosować u swoich pacjentek krem z progesteronem. Problemem był tu odpowiedni rozpuszczalnik. Progesteron nie jest dobrze rozpuszczalny w alkoholu a rozpuszczalniki, które były skuteczne, były trujące dla organizmu. Dr Ray Peat zgłosił jednak patent na rozpuszczanie progesteronu w witaminie E! Powstały w ten sposób krem może być wsmarowany w skórę i jego składniki są lepiej absorbowane przez ciało niż przy podawaniu doustnym.

Krem był stosowany głównie w przypadku pacjentek zagrożonych osteoporozą. Już po kilku miesiącach doktor Lee stwierdził z zaskoczeniem, że zwiększyła się gęstość kości kobiet stosujących krem a nie przyjmujące estrogenów. Te same wyniki uzyskał w przypadku pacjentech znajdujących się w okresie przekwitania.

Jest bardzo ważne, aby uzmysłowić sobie pewien fakt: chociaż estrogen może spowolnić proces zanikania kości, nigdy nie jest w stanie go odwrócić. Przyjmowanie wapnia, boru i innych substancji także może spowolnić ten proces, nie jest jednak w stanie spowodować regeneracji. Zadna inna substancja nie jest w stanie odbudować masę kostną.

Wiele zalet progesteronu

To jednak jeszcze nie koniec historii. Po pewnym czasie stosowania kremu z progesteronem pacjentki zaczęły informować doktora Lee o uldze w syndromie napięcia miesiączkowego. Inne mówiły, że zniknęły im fibrocysty z piersi. Kobiety od lat cierpiące na zbieranie się wody nie potrzebowały nagle żadnych środków moczopędnych. Kobiety nękane depresjami czuły się nagle lepiej, u niektórych zniknęła niedoczynność tarczycy.

I to wszystko dzięki progesteronowi.

Kobiecy organizm przestaje jednak produkować ten hormon w okresie przekwitania. Czy natura chciała, aby kobiety cierpiały z powodu dominacji estrogenu?

Oczywiście nie. Wiadomo przecież, że kobiety z krajów trzeciego świata nie uskarżają się na symptomy przekwitania, tak częstych w krajach zachodnich. Kluczem do tej zagadki jest ich pożywienie, bogate w roślinne hormony – fitohormony. Jest to krem lub żel z naturalnym progesteronem oraz niektóre rośliny, takie jak korzeń yamsu, czerwona koniczyna, niepokalanek mnisi oraz chińskie zioła jak Dong Quai i schizandra.                                                                                                                    powrót

Oddech piramidowy

Rewolucyjna metoda podniesienia poziomu energii życiowej

Poniższe ćwiczenie możesz wykonywać na siedząco, leżąc lub w trakcie spaceru. Nie są tu potrzebne żadne wstępne wiadomości ani przygotowanie fizyczne.

Pozytywne działanie tej metody, propagowanej przez Robina Sharma i innych trenerów znanych osób, są olbrzymie. Świadome i zintensyfikowane oddychanie zwiększa stabilność emocjonalną, ułatwia uczenie się, wzmaga kreatywność i samodyscyplinę. Technika ta jest z powodzeniem stosowana w przypadku depresji, fobii i stresu. Jest ona również wyjątkowo pomocna przy odwyku od narkotyków .

Oddychać i liczyć

Podczas spaceru takt oddechu narzucają kroki. W pozycji siedzącej lub leżącej wystukuj takt dłonią z taką szybkością jak szybkie byłyby Twe kroku podczas marszu.

A teraz oddychaj według poniższego schematu:

  • 2 takty wdech, 2 takty wydech, 2 takty wstrzymać odeech.
  • 3 takty wdech, 3 takty wydech, 3 takty wstrzymać oddech.
  • 4 takty wdech, 4 takty wydech, 4 takty wstrzymać oddech.
  • 3 takty wdech, 3 takty wydech, 3 takty wstrzymać oddech.
  • 2 takty wdech, 2 takty wydech, 2 takty wstrzymać odeech.

A teraz idź do 5 (tzn. 2-3-4-5-4-3-2), do 6 i ciągle wyżej, aż o jeden takt więcej, niż jest to dla Ciebie wygodne. Wystarczy 10-15 minut dziennie. Możesz wykorzystać do tego „martwy czas“: przy zakupach, w samochodzie, autobusie, podczas spaceru lub przed ekranem TV.                                                                                                                                                                              powrót

Guarana przeciwko chorobie Alzheimera?

Naukowcy z tokijskiego uniwersytetu wykryli, że południowo-amerykańska roślina, guarana, może być skuteczna przeciwko chorobie Alzheimera. Uzyskiwany z jej owoców ekstrakt zawiera, oprócz dużej dawki kofeiny (3-5%), również inne substancje czynne. Badania wykazały, iż jedna z tych substancji może w dużym stopniu neutralizować beta-amyloid, białko niszczące mózg. Ta właśnie proteina występuje w dużych ilościach u chorych na Alzheimera. Osiada ona na komórkach nerwowych mózgu i zabija je. Działanie ochronne ekstraktu z guarany jest o wiele silniejsze niż witaminy E.

Setki tysięcy starszych ludzi cierpi w kraju na tę chorobę. Co roku dochodzi do nich około 50000 nowych pacjentów. Alzheimer jest jednym z najczęściej występujących zakłóceń psychicznych. Do dzisiaj nie znaleziono żadnego środka mogącego zatrzymać tę chorobę, rozkładającą coraz bardziej mózg i prowadzącą w ten sposób do śmierci. Japońscy naukowcy twierdzą, że aczkolwiek guarana też nie jest w stanie zapobiec lub uleczyć tej choroby, to jednak w znacznym stopniu zapobiega postępowaniu procesu niszczenia mózgu.                                                                                                                                                                    powrót

Niebywały skandal:

Zawał serca powstaje zupełnie inaczej!

Medycyna akademicka twierdzi, ujmując to w sposób uproszczony, że przyczyną zawału jest arterioskleroza (zatkanie żył). Zablokowane naczynie krwionośne nie może zaopatrywać przyległego terenu w krew, czego skutkiem jest niedobór tlenu i związany z tym zawał. Dużą rolę odgrywa przy tym ponoć cholesterol. Jego zbyt wysoki poziom przyspiesza powstawanie zatorów.

Bardzo wielu uznanych na całym świecie naukowców uważa to za oczywisty nonsens!

Przy ponad 10000 obdukcji przeprowadzonych w USA stwierdzono, że tętnice były zatkane u podstawy serca, powodujące śmierć obumarcie tkanek miało jednak miejsce na szczytach serca. Udowodniono następnie, że zatory zazwyczaj powstawały dopiero po wystąpieniu zawału. Niezależnie od tego, pomimo stosowania dużej ilości „nowoczesnych” środków rozszerzających naczynia krwionośne, ilość zawałów ciągle wzrasta. Pomimo wszystkich apeli zdrowotnych i reklamy margaryny, pomimo fali joggowania i coraz bardziej zmniejszającej się liczby palaczy coraz częściej dochodzi do zawału. Nie pomagają także takie nowe techniki jak katetery balonowe. Również i bypassy działają zazwyczaj tylko przez krótki czas.

Przedstawmy teraz obydwa spojrzenia na tę tematykę (medycyny akademickiej i tej przez nią zwalczanej):

1. Medycyna akademicka: Zawał powstaje na skutek zatkania ważnych tętnic. Ten zator tworzy się albo powoli i prowadzi do nasilającej się anginy pectoris (nagłe bóle serca w okolicy mostka, promieniujące w lewe ramię), po czym następuje całkowite zatkanie i dochodzi do zawału. Zator może jednak też powstać nagle, niepoprzedzony dolegliwościami, na skutek skrzepu krwi gwałtownie zamykającego światło naczynia i prowadzącego do zawału.

2. Udowodniona ostatnio teoria wielu uznanych naukowców mówi jednak: Zawał powstaje w 99% przypadków w lewym mięśniu serca. Ten mięsień jest zakwaszony (tak jak w przypadku bólu innych mięśni po wysiłku) przez zbyt dużą ilość kwasu mlekowego. Jednakże, w przeciwieństwie do np. mięśnia nogi, serce nie potrafi w pewnych przypadkach tego kwasu odpowiednio szybko usunąć. Na skutek tego dochodzi do obumarcia komórek mięśni serca, w najgorszym przypadku – do zawału. Dolegliwości serca i związane z nimi symptomy powstają w uszkodzonej lewej komorze serca. Zwężone naczynia krwionośne nie prowadzą do zawału lecz zawał doprowadza w konsekwencji do zatkania się arterii. Na skutek zgrupowania obumarłych komórek krew przestaje płynąć i zaczyna krzepnąć.

 Może ktoś teraz powiedzieć, że to wszystko jedno, w jakiej kolejności to następuje. Bynajmniej! Wynika z tego całkiem inne podejście do zapobiegania i leczenia.

Zawał jest killerem numer 1 na świecie. Co roku umiera na niego tylko w Niemczech 150000 ludzi. Nie ma na Ziemi żadnej innej choroby, która tak niespotykanie się rozprzestrzeniła jak ta. AIDS jest w porównaniu z nią tylko malym problemem. Na przestrzeni ostatnich 50 lat liczba zgonów na skutek zawału zwiększyła się ponad 10-krotnie! Ilość śmiertelnych przypadków wśród chorych na raka w tym czasie jedynie się podwoiła. Liczba ludzi z naprawdę chorymi arteriami wzrosła w przeciągu ostatnich 100 lat (!) jedynie 2,5-krotnie. W tym samym czasie częstość powstawania zawału powiększyła się 100-krotnie. Co to oznacza? Częstość i intensywność zwapnienia naczyń krwionośnych zwiększyła się jedynie nieznacznie, dramatycznie wzrosła jednak liczba zawałów serca.

Ten nieprawdopodobny wzrost, ta prawdziwa plaga cywilizacyjna, tym bardziej dziwi, gdy zdamy sobie sprawę z tego, ile stosujemy środków prewencyjnych i „pomocnych” lekarstw.

Medycyna akademicka przedstawia nam 7 czynników ryzyka lub też przyczyn:

  • Podwyższony poziom cholesterolu
  • Za mało ruchu
  • Podniesiony poziom mocznika we krwi
  • Nadwaga
  • Podwyższony poziom cukru we krwi
  • Palenie
  • Nadciśnienie

Ad 1: Cholesterol nie ma w ogóle żadnego wpływu na arteriosklerozę. Cała kampania na rzecz zdrowych, nienasyconych kwasów tłuszczowych jest olbrzymim posunięciem reklamowym przemysłu margarynowego. Do tego gigantycznego biznesu podłączył się następnie przemysł farmaceutyczny z lekarstwami obniżającymi poziom cholesterolu. Bezużyteczne, a często śmiertelnie groźne preparaty (np. Lipobay). Człowiek z podwyższonym poziomem cholesterolu nie jest zagrożony zawałem, ponieważ arterie nie są zatykane przez tłuszcz.

Ad 2: Inwalidzi, ludzie sparaliżowani, przykuci do łóżka, jeżdżący na wózkach inwalidzkich i ludzie, którzy nie uprawiają żadnego sportu wcale nie mają więcej zawałów niż inni. To wyraźnie pokazuje statystyka. Poza tym, w ostatnim czasie coraz częściej słyszymy o nagłej a spowodowanej zawałem śmierci młodych sportowców.

Ad 3: Twierdzenie, że mocznik (mogący również wywołać gościec), podwyższa ryzyko zawału, nie wytrzymuje w dzisiejszych czasach krytyki i prawie całkowicie zniknęłó z listy argumentów medycyny.

Ad 4: Nawaga nie ma niczego wspólnego z uszkodzeniem mięśnia serca. Pewien niemiecki naukowiec wyszukał ze swego archiwum wszystkie przypadki pacjentów z zawałem. Stwierdził, że ci właśnie pacjenci, którymi zajmował się przecież przez kilka dziesiątek lat, charakteryzowali się średnio wagą poniżej idealnej.

Ad 5: Cukrzyca niesie ze sobą olbrzymie zakwaszenie organizmu. To zakwaszenie jest rzeczywiście niebezpieczne dla pacjentów. Ryzyko zawału jest wtedy większe, ale nie z powodu arteriosklerozy (medycyna akademicka) lecz z powodu niedostatecznego odkwaszenia mięśnia serca. Trzeba więc stosować zupełnie inną terapię.

Ad 6: Badania przeprowadzone na 15000 pacjentach z zawałem nie wykazały zadnej różnicy. Można co prawda założyć, że palenie uszkadza nie naczynia wieńcowe lecz mięsień serca i dlatego prowadzi do zawału. Ale tak nie jest. Okazało się, że wśród pacjentów było nawet więcej osób niepalących niż palaczy. Aby uniknąć nieporozumień: nie ma to zachęcać do palenia. Palenie nie zwiększa ryzyka zawału, uszkadza za to inne organy i zwiększa ryzyko raka płuc lub krtani.

 Ad 7: Również przy niskim ciśnieniu może wystąpić zawał. Nadciśnienie uszkadza na przestrzeni czasu mięsień serca, nie ma to jednak nic wspólnego z teorią zatkanych arterii. Jeśli ludzie cierpiący na nadciśnienie zadbają o to, by nie wystąpiło zakwaszenie organizmu, mogą długo żyć z tą dolegliwością. Lekarze radzą ograniczyć wtedy spożycie soli. W Japonii je się o wiele więcej soli niż u nas. Ilość zawałów jest tam jednak dużo niższa. W zasadzie trzeba by więc było spożywać więcej soli...!

Tę polemikę z „siedmiogłowym smokiem” prowadził dr Berthold Kern. Opublikował ją w książce „Mikrowellen und Herzinfarkt” (Mikrofale i zawał).

Doktor Kern był internistą i kardiologiem w Stuttgarcie. W swoich pracach badawczych i terapiach przeprowa-dzonych na tysiącach pacjentów udowodnił, że ani zawały ani udary mózgu (wylewy) nie mają nic wspólnego z zatkanymi arteriami. Oczywiście, jego teoria i praktyka była w najostrzejszy sposób atakowana przez medycynę. Doktor Kern nie był jednak sam. Renomowany drezdeński naukowiec Manfred von Ardenne stał w pierwszym szeregu zwolenników  przedstawionej powyżej odmiennej kolejności procesów podczas zawału.

Popatrzmy teraz, co stosuje medycyna akademicka w przypadku dolegliwości serca:

1. Związki nitro przy bólach serca. To prawda, że nitro przynosi ulgę w bólu. Mamy tu jednak do czynienia z klasyczną trucizną dla komórek a działanie wynika jedynie z faktu, że serce rozkłada kwas mlekowy aby chronić uszkodzone komórki. Związki nitro nie chronią przed zawałem, powodują za to jednak wypadanie włosów lub paradontozę (zanik dziąseł). Nitro pomaga tylko wtedy, gdy nie zaczęła się jeszcze reakcja łańcuchowa obumierania komórek mięśnia serca (zawał). Gdy ten katastrofalny proces już ruszył, nitro jest całkowicie nieskuteczne.

2. Antagonisty wapnia są również stosowane przeciw bólom i łagodzą je, zmniejszając napięcie ścianki serca. Dzieje się tak poprzez utrudnienie wpływu wapnia do komórek mięśni serca. Obniża to ciśnienie krwi, osłabia jednak serce.

3. Aby ponownie podnieść wydajność serca, podawany jest teraz zazwyczaj preparat digitalis. Ten środek, uzyskiwany z naparstnicy skraca skurcze mięśnia serca, tzn, w pewnym zakresie podnosi jego wydolność, bo serce pracuje teraz szybciej. Tak jak koń wyścigowy, popędzany pejczem. Na pewien czas wzrasta wydajność, aż do momentu załamania. Często dochodzi też do zatrucia digitalisem. Terapia z zastosowaniem tego środka nie powinna nigdy trwać dłużej niż 6 miesięcy, bo zmęczony koń roboczy nie może przecież być wiecznie popędzany batem. Niestety, w praktyce często wybiera się przeciwną drogę: gdy serce słabnie, podnosi się dawki digitalisu.

4. Beta-blokery mają sens jedynie przy nadciśnieniu i obniżają ryzyko zawału jedynie u pacjentów cierpiących na tę dolegliwość. To nie są jednak wszyscy zagrożeni zawałem.

 5. Są jeszcze antykoagulanty (rozrzedzacze kwi), o których możemy jednak zapomnieć, bo zawał nie jest przecież spowodowany zamknięciem się arterii. Poza tym, są raczej niebezpieczne, bo obniżają krzepliwość krwi. Może się to okazać fatalne przy zranieniu lub wypadku. A poza tym, jaki miało by to sens? Krew krzepnie przecież po wyjściu z naczynia krwionośnego lub gdy dłuższy czas znajduje się w bezruchu w naczyniu. Jak długo krew płynie, nie dochodzi do jej krzepnięcia.

6. Diuretyki (odwadniacze) działają zawyczaj na początku efektownie, bo stosunkowo szybko znika obrzęk stóp itp. Jeżeli jednak nie nie uzupełniamy wymywanych z wodą minerałów (wapń, magnaz, potas), prowadzi to do dodat-kowego osłabienia serca.

Powstaje niebezpieczeństwo nowego obrzęku (zbierania się wody w tkankach). Tak zamyka się błędne koło.

7. Oprócz tego oczywiście operuje się. Ominięcie, czyli tzw. bypass może złagodzić ciężkie dolegliwości, jeżeli naczynia krwionośne faktycznie tak się zawęziły, że nie ma innego wyjścia. Dzieje się to jednak o wiele rzadziej niż można by było przypuszczać na podstawie olbrzymiej liczby operacji. W zdecydowanej większości przypadków (szacuje się ją na 98%) operacja bypassowa jest tak samo niepotrzebna, jak bzdurą by było wzywać hydraulika do wanny, w której przelewa się woda, zamiast wyciągnąć zatyczkę. Przyczyny dolegliwości serca leżą w uszkodzonej tkance lewego mięśnia serca i muszą być tam zwalczane a nie przy dopływie, w arteriach.

Ostatnie rozwiązanie to przeszczep serca. W tych przypadkach tkanka jest bardzo często, również „dzięki” opisanym powyżej lekarstwom, już tak zniszczona, że nie ma innego wyjścia. Nie będziemy tutaj dyskutować, jakiej „jakości życia” można się potem spodziewać. Lepiej spróbować uniknąć tej ostateczności i co ważniejsze – zawału.

Istnieją metody poprawy, a nawet wyleczenia dolegliwości serca.

Medycyna akademicka nie korzysta z nich jednak. Również z ratującego życie preparatu, i to w czasach, gdy prawie połowa wszystkich zejść śmiertelnych jest spowodowana chorobami serca i systemu krążenia, a z tego znowu połowa to nagłe zawały serca. Są to kapsułki i każdy mógłby je przy sobie nosić i połknąć je natychmiast w przypadku ataku serca. Zapobiega on z największym prawdopodobieństwem śmiertelnemu przebiegowi zawału. Nie jest jednak przepisywany chorym, chyba że się tego uoprczywie domagają! A wielu lekarzy ciągle nosi go przy sobie!

Strofantyna (Strophanthin)

Zanim przejdę do konkretych wyliczeń, z których każdy powinien wyciągnąć wnioski dla samego siebie, jak może sobie sam pomóc, jeszcze krótkie stwierdzenie (dotyczące co prawda Niemiec, ale przypuszczam, że polskie prawodawstwo nie odbiega za bardzo od tego):

W Niemczech jest zabronione obiecywać komuś uleczenie. Następujące teraz opisy możliwości leczniczych przy różnych chorobach nie oznaczają, że znaleziony został kamień mądrości. Co prawda wiadomo, że podane tu rady w wielu przypadkach przyniosły poprawę lub wyleczenie ale:

W przypadku żywych istot nie ma żadnej gwarancji jak w przypadku maszyn, w których wymienia się po prostu zepsutą część i wszystko musi znowu bezbłędnie funkcjonować. Żywe istoty reagują i rozwijają się czasami zupełnie inaczej, pomimo identycznych warunków, identycznego pożywienia czy tych samych lekarstw. Trzeba zamiast tego stwierdzić, że jest duże prawdopodobienstwo poprawy dzięki proponowanej metodzie. Obietnicy uzdrowienia nie można i nie wolno dawać.

Pomimo wszystkich rad dotyczących pożywienia i ruchu, liczba ciężkich chorób serca zwiększyła się stokrotnie w przeciągu ostatnich 50 lat. Ilość przypadków śmiertelnych jest 10 razy wyższa. To co w latach trzydziestych było jeszcze rzadkością, urosło dzisiaj do rangi śmiertelnej epidemii.

W lekarskich raportach dla ludności więcej miejsca poświęca się, o dziwo, epidemii AIDS niż przyczynie śmierci numer 1 – niewydolności serca i układu krążenia. Powodu trzeba tu szukać w nieskuteczności wysiłków zmierzają-cych do poprawy sytuacji. Ta porażka ma swoją przyczynę: niezrozumienie!

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje rocznie liczbę 50 milionów zgonów na zawał na świecie.

W obliczu tych dużych liczb jest zupełnie niezrozumiałe, dlaczego zignorowane zostało odkrycie heidelberskiego profesora Richarda Thomy, który już w 1880 roku dowiódł, że arterioskleroza nie jest w stanie wywołać zawału serca. Na wiosnę 1931 roku dziekan uniwersytetu w Düsseldorfie, profesor Edens wystąpił na kongresie internistów w Wiesbaden i wyjaśnił, że problem zawału jest w zasadzie opanowany. W roku 1928 odkrył on niezwykle pozytywne działanie strofantyny w przypadku anginy pectoris i zawału. Co prawda nie był wowczas w stanie wytłumaczyć dokładnych mechanizmów działania strofantyny, postępował jednak według zasady: „Bez względu na to, czy rozumiemy, co się tam dzieje, to przecież pomaga i powinno być stosowane”. Było to podejście krańcowo różne od dzisiejszego nastawienia medycyny akademickiej, która twierdzi: „Nie rozumiem tego, a więc precz z tym!”

Edens kurował wtedy strofantyną swoich wszystkich pacjentów, którzy mieli zawał serca lub cierpieli na anginę pectoris. Żaden z nich nie odczuwał żadnych dolegliwości, jak długo przyjmował ten specyfik.

Nie doszło do ani jednego zawału!

Dopiero później udało się wyjaśnić zasadę działania strofantyny.

Na kongresie w Wiesbaden żaden z jego kolegów nie zainteresował się jego doświadczeniami i tezami. Przeciwnie – zaatakowano tego wówczas jednego z najsławniejszych i uznanych kardiologów. Jego wywody nie pasowały do obowiązjącej wówczas nauki! Od tego dnia traktowano Edensa jak dziwaka i ignorowano go.

Fakt, że zawał ma zupełnie inne przyczyny, a mianowicie leżące w mięśniu serca a nie w naczyniach wieńcowych, obłożony jest przez medycynę do dzisiejszego dnia tabu. Tak zaginęła wiedza doktora Edensa, a wraz z nią sto-sowane w niej lekarstwo.

Co prawda wstrzykuje się strofantynę do dziś dnia bezpośrednio po przybyciu karetki pogotowia do chorego, zazwy-czaj jest wtedy jednak już za późno, ponieważ lekarz potrzebuje na dojazd 20 lub więcej minut. Wszyscy wiedzą, że los chorego rozstrzyga się w ciągu pierwszych 30 minut od wystąpienia zawału.

Medycyna akademicka posługuje się jeszcze jednym trikiem, aby zbagatelizować wspaniałe działanie strofantyny. Uczy, że ten specyfik działa tylko wstrzyknięty dożylnie, natomiast podany doustnie jest całkowicie bezskuteczny. Nie jest to prawdą, twierdzenie to znajdujemy jednak nawet w podręcznikach medycznych Heilpraktikerów (niemieckich lekarzy medycyny naturalnej). Są oni przecież głównie egzaminowani przez lekarzy.

Lekarskie komisje do spraw lekarstw przyłożyły starań do tego, by strofantyna mogła być sprzedawana tylko na receptę i w ten sposób niedostępna dla Heilpraktikerów. Pomimo to w handlu znajduje się strofantyna do ustnego stosowania. Dla ludzi cierpiących na serce lub tych, którzy mieli jeden lub więcej zawałów istnieje Strodival mr, 3 mg. Jest on przeznaczony do długoterminowej terapii. W przypadku nagłych ataków był pobierany Stodival spezial 6mg, niestety wycofany z rynku niemieckiego.

Są to kapsułki, które należy nosić zawsze przy sobie. W przypadku ataku serca lub podejrzenia zawału należy natychmiast rozgryźć jedną do dwóch kapsułek.

W ciągu minuty przerywane jest wówczas postępowanie zawału! Zazwyczaj dochodzi też wkrótce do poprawy samopoczucia. Dr Berthold Kern, który prowadził dalej prace badawcze po profesorze Edensie, stosował strofantynę u około 15000 pacjentów. Tylko 4% z nich dostało w czasie kuracji ponownego zawału, z których zaden nie zakończył się śmiertelnie!

Lekarstwo to wydaje się niestety na receptę. Chociaż podczas czytania załączonej informacji stwierdzamy, że działania uboczne są zdecydowanie mniejsze niż w przypadku większości środków na ból głowy znajdujących się w wolnej sprzedaży. Nie należy się także obawiać przyzwyczajenia ani przedawkowania. Przeciwnie, dawka może już po krótkim czasie być zmniejszona, przeciwnie niż w przypadku Digitalis.

Nasze zadanie polega więc na tym, by znaleźć lekarza, który przepisze nam ten środek, chociaż niezgodnie z jego przekonaniem - w końcu nauczano go czegoś innego. W razie czego musimy chodzić od lekarza do lekarza, aż dostaniemy naszą receptę.

Jak wyjaśnił doktor Kern, nie ma dolegliwości serca mających swe źródło w naczyniach wieńcowych. Wszystkie pochodzą z mięśnia serca i są sygnałem ostrzegawczym, by najpóźniej teraz rozpocząć kurację strofantyną.

Katalog dolegliwości wygląda następująco:

1. Lekkie kłucie lub ucisk, ciągnięcie, pieczenie, skurcze, aż do mocnego bólu anginy pectoris. Często bóle te promieniują, zazwyczaj z lewej strony, do ramienia, dłoni, pleców, piersi lub pachy.

2. Zakłócenia snu, budzenie się i problemy z ponownym zaśnięciem, zaśnięcie dopiero nad ranem, zmory, pocenie się, łomotanie serca, brak powietrza. Potrzeba spania z głową na wysokiej poduszce.

3. Problemy z leżeniem na lewym boku. Dochodzi wtedy do duszności, łomotania i bólu serca.

Te trzy kategorie nie muszą wskazywać na zmiany lewej komory serca, gdy jednak wystąpi na raz więcej sympto-mów, wzrasta prawdopodobieństwo takiej dolegliwości. Należy wtedy zbadać serce u dobrego kardiologa i rozpocząć kurację ze strofantyną.

Co powoduje strofantyna?

Dzięki doktorowi Bertholdowi Kernowi i Manfredowi von Ardenne wiemy dzisiaj, że przy uszkodzeniu lewej, wewnętrznej części mięśnia sercowego mamy zawsze do czynienia z zakłóceniami przemiany materii. Zawsze dochodzi wtedy do zakwaszenia kwasem mlekowym. Można się tylko domyślać, dlaczego to zakwaszenie tak często występuje w ostatnich dziesięcioleciach. Nasuwa się jednak podejrzenie, że ten fenomen jest związany z gwałtownym wzrostem fal radiowych (radar, telewizja, telefonia komórkowa, satelity, itd).

Wygląda na to, że komórki funkcjonują jak anteny. Poprzez fale radiowe dochodzi do zakłóceń w procesie przemiany materii i komórki nie mogą już normalnie pracować. Zakłócenie przemiany materii prowadzi do dramatycznego wzrostu zakwaszenia w ciągu niewielu minut. Skutkiem tego jest reakcja łańcuchowa ubumierania zespołów komórek. Uszkodzone serce wysyła sygnały bólu. Jezeli organizm straci teraz kontrolę nad sytuacją, nie może już więcej reagować i dochodzi do tzw. katastrofy kwasowej. Dolegliwości narastają gwałtownie i mogą prowadzić do śmierci. Dochodzi do zawału.

Strofantyna jest środkiem nagle odkwaszającym komórki. Nie jest ona wytworem chemii – jest znanym od dawna produktem naturalnym. Przy już uszkodzonym sercu odkwaszenie następuje poprzez długoterminową doustną kurację Strodivalem mr. Na wypadek ataku, jak już wspomniane, też należy zawsze mieć przy sobie Strodival, nawet na szafce nocnej, ponieważ liczy się wtedy każda chwila. Kapsułki są rozgryzane i powodują poprzez błony śluzowe natychmiastowe odkwaszenie zagrożonych komórek serca. To odkwaszanie trwa tylko 2 do 10 minut. Postępowanie zawału zostaje przerwane.

Każdy z nas powinien mieć możliwość skorzystania z tego środka, tym bardziej, że nie możemy się ustrzec  skutków nowoczesnej technologii – nie możemy uniknąć fal radiowych. Możemy natomiast uniknąć wynikających z tego konsekwencji. Nikt nie jest w stanie uzyskać nawet tylko przybliżonych rezultatów stosując lekarstwa na obniżenie poziomu cholesterolu, środku na pobudzenie ukrwienia, preparaty Digitalis, tabletki odwodniające i betablokery. Kto jako lekarz nie stosuje strofantyny przy dolegliwościach serca, ten popełnia błąd w sztuce lekarskiej!

Choroba serca nie musi wcale oznaczać przedwczesnego wyroku śmierci ani obniżenia się jakości życia.

Przedstawione tu informacje nie są moimi osobistymi poglądami lecz wynikami badań lekarskich, opublikowanych w fachowych czasopismach.

                                                                                                                                                                                                               powrót