Matrix Energetics

Naukowa metoda dokonywania cudów?

Bremę od Freiburga, leżącego na zbiegu Niemiec, Francji i Szwajcarii, dzieli ponad 700 kilometrów autostrady, przebiegajacej ciągle zmieniającymi się krajobrazami. Stan nawierzchni jest bardzo dobry i o ile nie wpadniemy w sezonowe korki, drogę tę możemy pokonać w ciągu sześciu godzin.

Gdy na początku października 2009 roku znajdowałem się właśnie na tej trasie, wydawało mi się, że będę jednym z uczestników, którzy przejechali najwięcej kilometrów. Na miejscu spotkałem jednak ludzi z Hamburga, Kilonii i leżącego przy duńskiej granicy Flensburga. W drugiej części sali znajdowała się trochę odosobniona, jednak dosyć liczna grupa Brytyjczyków. Wszyscy oni przyjechali na pierwsze poza Ameryką Północną warsztaty amerykańskiego lekarza, doktora Richarda Bartletta.

Wszyscy z dużym napięciem czekaliśmy na rozpoczęcie warsztatów. Nasze rozmowy przerwała nagle bardzo głośno puszczona piosenka Beatlesów „Hard days night” i doktor Bartlett wbiegł na salę trzymając w rękach wyimaginowaną gitarę, grając na niej i śpiewając słowa piosenki. Po kilku minutach tego „występu”, gdy zaczęliśmy już z niepokojem spoglądać na siebie i powoli wątpić w sens pojawienia się na tych warsztatach, muzyka ucichła i Richard Bartlett wyjaśnił nam, że koniecznym warunkiem opanowania jego metody jest uśpienie lewej półkuli mózgowej, aby prawa, uwolniona spod kontroli umysłu, mogła udać się w podróż na poziom subatomarny. Najlepiej jest być jak dziecko – powiedział – wtedy lewa półkula nas zignoruje i przestanie cenzurować nasze poczynania.

Tak zaczęły się nasze warsztaty Matrix Energetics.

Fizyka kwantowa, której twórcami byli tacy laureaci Nagrody Nobla jak Niels Bohr, Werner Heisenberg, Max Planck czy Albert Einstein, twierdzi, iż na subatomarnym poziomie nie jest możliwy żaden obiektywny eksperyment, ponieważ świadomość (zamysł) badacza wpływa na wyniki doświadczenia. Na tej płaszczyźnie duch rządzi materią – cząsteczki zachowują się tak jak tego od nich oczekujemy.

Niektórzy badacze twierdzą, że nawet powyższe twierdzenie nie jest prawdziwe, ponieważ materia też jest duchem. Faktycznie, w nowoczesnych akceleratorach cząsteczki pojawiają się nagle z nikąd, by wkrótce ponownie zniknąć w próżni. Współczesna fizyka twierdzi, że materia jako taka w ogóle nie istnieje, mamy tu jedynie do czynienia z prawdopodobieństwem pojawienia się cząsteczek w pewnym określonym miejscu. Ich źródłem jest Pustka. Już starożytni mędrcy twierdzili, iż u podłoża wszystkiego leży Próżnia: to ona rodzi dwie rzeczy (Yin i Yang) a one z kolei tysiące innych – naszą rzeczywistość. Próżnia nie jest pusta lecz zawiera w sobie potencjał całego istnienia. W jednym metrze sześciennym próżni znajduje się ponoć energia, która wystarczyłaby do zagotowania wszystkich oceanów kuli ziemskiej.

Od dawna staramy się znaleźć najmniejszą, niepodzielną cząsteczkę materii. Na początku były to atomy, które jednak składają się z jąder (protonów, neutronów) i krążących wokół nich elektronów. Potem odkryto następne, jeszcze mniejsze cząsteczki jak mezony, neutrina itd. W chwili obecnej najmniejszym znanym nam elementem materii są fotony. Fotony są jednak jednocześnie jednostkami światła, co oznacza że składamy się ze światła i z informacji. Tak jak światło, również i materia ma jednocześnie właściwości cząsteczek i fal. Jeżeli więc uda nam się przenieść na poziom subatomarny, gdzie króluje światło i organizująca je informacja, być może będziemy w stanie zmienić tę informację a co za tym idzie, spowodować zmiany na poziomie materii.

Tym właśnie zajmuje się Matrix Energetics doktora Richarda Bartletta. W trwającym kilka październikowych dni szkoleniu ukończyłem seminaria poziomu I i II.

Sam Richard Bartlett jest mistrzem w opracowanej przez siebie metodzie. Byliśmy świadkami, jak podczas jego demonstracji pacjenci pozbywali się przewlekłych dolegliwości a skrzywione kręgosłupy prostowały się jak gdyby same z siebie. Za każdym pacjentem stał wtedy pomocnik, którego zadaniem było złapanie chorego, ponieważ podczas zabiegu tracił on na krótką chwilę przytomność i upadał na podłogę. Doktor Bartlett nie musiał go wcale dotykać. Ta utrata przytomności nie jest co prawda warunkiem koniecznym uzdrowienia, była jednak bardzo spektakularna.

Czym jest ta niezwykła metoda? Na warsztatach uczyliśmy się przenoszenia w stan tzw. wtórnej uwagi, w którym świadomość może swobodnie wędrować. Należy wtedy skierować ją na to, co się pojawia i pracować z tym. Rozszerzenie świadomości polega na postrzeganiu zachodzących przemian. Jesteśmy wtedy, tak samo jak i otaczająca nas przestrzeń, wypełnieni rozszerzonym potencjałem. W tym stanie nie jest istotne, co robimy, ponieważ wszystko, co czynimy, powoduje przemiany.

Jeżeli uda nam się mentalnie połączyć ze sobą dwa specjalnie wybrane punkty, to na poziomie fizyki kwantowej spowoduje to zmianę oceny aktualnej sytuacji. I właśnie wtedy musimy odpuścić – przenieść się w stan „nie-chcenia” lub „nie-zamierzenia”. Zwalniamy nasze intencje tak, jak gdybyśmy puszczali kamyk do studni. Wtedy zaczynamy czuć intensywne drgania pomiędzy obydwoma punktami. Wielu odczuwa lekkość, nieograniczoną przestrzeń lub po prostu radość. W tym stanie wszystko może się zmienić. Jeżeli pracujemy na przykład z dwoma punktami na nodze, jesteśmy świadomi tego, że nie są one nogą – to po prostu dwa punkty, które wybraliśmy, oceniliśmy i połączyliśmy ze sobą. Prowadzi to do niewidzialnego połączenia z wszystkimi innymi punktami, z 60 trylionami komórek i z wszystkimi ich fotonami, emocjami i czakrami.

Jeżeli poczujemy teraz ciepło w nodze, może to oznaczać, że właśnie zmienił się nasz stosunek do naszego psa, samochodu lub sytuacji na autostradzie, którą właśnie jedziemy. Może akurat teraz poprawia się nasza pamięć lub znikają problemy lub choroby. Dlaczego? No cóż, pojawiły się nagle inne reguły gry, które umożliwiają nam działanie jako zbiór fotonów, jako światło lub jako czysta informacja. Aby na tym poziomie zmienić sytuację, wystarczy jedynie wpłynąć na określającą ten wzorzec informację.

Nie mamy tutaj do czynienia z wizualizacją: Jeżeli coś sobie wyobrażamy, ograniczamy wyniki naszego działania do tego, co wizualizujemy. W ten sposób nie jesteśmy w stanie przekroczyć granic materialnego świata. Nasz zamiar nie pozwala na powstanie nowej formy. Oderwanie się od naszych zamierzeń, to nie-działanie, będące podstawą tradycyjnych filozofii Wschodu i na przykład prawdziwych mistrzów Reiki, powoduje załamanie się fali prawdopodobieństwa i utworzenie nowej rzeczywistości.

To wszystko brzmi tajemniczo i szamanistycznie, jest jednak całkowicie realne, powtarzalne i prowadzi do widocznych rezultatów. Na przykład poprawia się skolioza, znikają bóle głowy, staw szczęki nagle nie jest zablokowany. Czasami rozpływają się guzy nowotworowe lub przemijają inne dolegliwości. Podstawową zasadą Matrix Energetics jest to, że do transformacji dochodzi właśnie wtedy, gdy uwolnimy się od pragnienia dokonania zmiany.

Wiele mi jeszcze mi brakuje do osiągnięcia umiejętności doktora Richarda Bartletta i nadal nie zawsze udaje mi się dokonać zmian. Jednak i twórca tej metody nie ma 100-procentowego powodzenia. Również i jemu przytrafiają się przypadki, w których nie jest w stanie pomóc swoim pacjentom. Ważne jest jednak to, że wielu ludzi doświadczyło już na sobie działania tej metody, która przywróciła im zdrowie i radość życia.

Pomimo szamanistycznego charakteru tej terapii, nie ma ona jednak działania placebo, ponieważ udało mi się za pomocą tej metody zatrzymać postępowanie fibrozy płuc u mojego psa. W październiku 2009 roku szukaliśmy już miejsca w ogródku, w którym będzie on zakopany. W chwili obecnej ponad 13-letnia Tappsy biega jak młody pies, skacze po schodach i ciągle chce się bawić! Łopatę odstawiliśmy do budy z narzędziami.

powrót